Info

Suma podjazdów to 41635 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Lipiec1 - 0
- 2015, Maj1 - 0
- 2015, Kwiecień1 - 6
- 2014, Październik1 - 1
- 2014, Wrzesień2 - 24
- 2014, Sierpień3 - 4
- 2014, Lipiec10 - 36
- 2014, Czerwiec3 - 10
- 2014, Maj10 - 28
- 2014, Kwiecień5 - 19
- 2013, Sierpień6 - 12
- 2013, Lipiec24 - 4
- 2013, Czerwiec21 - 12
- 2013, Maj3 - 4
Sierpień, 2013
Dystans całkowity: | 366.71 km (w terenie 252.13 km; 68.75%) |
Czas w ruchu: | 22:41 |
Średnia prędkość: | 16.17 km/h |
Suma kalorii: | 13850 kcal |
Liczba aktywności: | 6 |
Średnio na aktywność: | 61.12 km i 3h 46m |
Więcej statystyk |
- DST 54.53km
- Teren 54.53km
- Czas 03:54
- VAVG 13.98km/h
- Kalorie 2384kcal
- Sprzęt (nieaktualny) Specialized Stumpjumper FSR Comp
- Aktywność Jazda na rowerze
Przełęcz Okraj i Pec pod Snezką
Czwartek, 8 sierpnia 2013 · dodano: 10.08.2013 | Komentarze 1
W zamiarze miałem pojeździć lekko, ale w górskich rejonach jest to chyba nie możliwe i w efekcie umęczyłem się strasznie, a do tego napsułem sporo nerwów przez awarie, chociaż widoki były niesamowite.
Ruszyłem rano około 9 na Przełęcz Okraj. Przez okolice Kowar, leśnym długim podjazdem (pewnie wokół Jedlinki) wyjechałem na ostatnie 2km asfaltowego podjazdu na Okraj. Na górze było już sporo turystów, a ja ruszyłem na stronę czeską.
Zjechałem do osady Mala Upa gdzie znajduje się całkiem niezłe schronisko. W czeskich Karkonoszach mamy już do dyspozycji wiele ścieżek rowerowych - w dużej większości asfaltowych.
Jadąc dalej dojechałem do miasteczka Pec pod Snezką które prezentowało się naprawdę ciekawie. Dosyć sporo atrakcji, jakiś park zabaw, stoki narciarskie, w zimie pewnie byłoby lepiej. Zjadłem naleśnika (w Chatce Górzystów są lepsze!), kupiłem pamiątki i ruszyłem w drogę.
Zamiarem było dotarcie do Spindlerovego Mlyna, ale przyznam, że nie przyłożyłem się do układania trasy i nie miałem pojęcia że czeka mnie TAKI PODJAZD. Istny zabójca, cholernie długi i cholernie stromy. Zacząłem go na wysokości 660m, a skończyłem na 1497m! Czyli już na Równi pod Śnieżką. Było bardzo ciężko, a w pewnym odcinku w lesie trochę podprowadzałem, bo brakowało mi sił.
Na górze asfalt już się topił i przyklejał do opony. Gdy dojechałem wreszcie do schroniska - było to Lucni Bouda to zobaczyłem mnóstwo rowerzystów. I to mi się podoba - tam mamy do dyspozycji mnóstwo tras po samych szczytach gór, a u nas... szkoda gadać.
Ruszyłem dalej, chcąc dotrzeć od razu na Przełęcz Karkonoską, ale kurcze zachowałem się głupio i chcąc przeskoczyć rów odprowadzający wodę naskoczyłem oponą na krawędź i oczywiście powietrze z dętki umknęło w mgnieniu oka. Szybka wymiana i po krótkim odcinku to samo... Nie wiem czy nowa dętka była dziurawa, ale załatałem 3 dziurki i pojechałem dalej. Nie na długo, bo znowu powietrze uciekło, a ja nie miałem już ani dętek ani łatek...
Czekało mnie sprowadzanie roweru z Równi pod Śnieżką. Mimo pięknych widoków, nie miałem humoru i trzeba było robić to czego nienawidzę, czyli prowadzić rower. Zszedłem polską stroną na dół - na Polanę. Zaraz potem zobaczyłem innego rowerzystę, który wybierał się do Strzechy Akademickiej. Poprosiłem go o to aby sprzedał mi dętkę i dobiliśmy targu ;-) Zrobiłem co trzeba, choć opona wchodziła cholernie ciężko, miałem wrażenie jakby po tym upale lekko się zbiegła :D
Zjechałem na dół i wreszcie wszedłem pod zimny prysznic - tego mi było trzeba!
- DST 46.47km
- Teren 46.47km
- Czas 03:16
- VAVG 14.23km/h
- Kalorie 1992kcal
- Sprzęt (nieaktualny) Specialized Stumpjumper FSR Comp
- Aktywność Jazda na rowerze
Zamek Chojnik, Przesieka i Borowice
Środa, 7 sierpnia 2013 · dodano: 10.08.2013 | Komentarze 2
W środę pojeździłem po terenie, bo okolica oferuje naprawdę wiele, w końcu od lat odbywają się tutaj maratony MTB - w Karpaczu, czy kiedyś w Przesiece.
Najpierw ruszyłem na zamek Chojnik. To także teren KPN, na dole kupujemy bilet i ruszamy w górę (rowery są dozwolone). Nie jest łatwo, miejscami nawet bardzo ciężko, ale każdy kolejny przejechany odcinek dodaje satysfakcji. Pod koniec trochę wprowadzałem, bo po głazach już jechać się praktycznie nie dało. Zjazd za to to była czysta przyjemność ;)
Później ruszyłem w kierunku Przesieki i wodospadu Podgórnej. Robi wrażenie, z chęcią bym tam wskoczył, ale górska woda jest lodowata, choć jakiś mors się tam kąpał. Napełniłem bidon i jedynie się ochlapałem, a później ruszyłem dalej.
Dodam, że spora część trasy przebiegała tegorocznym Bikeadventure, w niektórych miejscach były oznaczenia na drodze, a w innych nawet kartka ze strzałką na drzewie, mimo, że etapówka zakończyła się miesiąc temu.
Podczas drogi do Borowic miałem małą kraksę, nie pomyślałem i najechałem na mokrą kłodę, co jak wiadomo kończymy się najczęściej glebą. Ja oczywiście przez kierownice i na twarz, zdarlem sobie co nie co i wyglądałem jak po pobiciu ;)
Przez Borowice tylko już przejechałem, a później po dosyć długim podjeździe wyjechałem na szczycie Karpacza, na ulicy Karkonoskiej.
- DST 28.15km
- Teren 24.00km
- Czas 01:55
- VAVG 14.69km/h
- Kalorie 1170kcal
- Sprzęt (nieaktualny) Specialized Stumpjumper FSR Comp
- Aktywność Jazda na rowerze
Śnieżka zdobyta! :-)
Poniedziałek, 5 sierpnia 2013 · dodano: 06.08.2013 | Komentarze 5
A w poniedziałek postanowiłem wjechać na Śnieżkę i udało się - Królowa Sudetów zdobyta! :-)
Motywację miałem sporą, bo zostawiłem portfel w Samotni i musiałem po niego pojechać. Panie ze schroniska okazały się bardzo bardzo miłe i serdecznie dziękuję im za przechowanie zguby.
Co do samego podjazdu, to pogoda była świetna, bardzo ciepło, ale nie aż tak gorąco jak tydzień temu. Wyjechałem o godzinie 8, niestety nie miałem licznika, więc nie powiem ile czasu zajął mi wjazd.
Ludzi na szlakach było bardzo dużo, jak to w słoneczny dzień na wakacjach. Dwa razy spotkałem strażników KPN w swoich autach, ale obyło się bez reakcji.
Wjeżdżałem spokojnie, równym tempem, ludzie byli bardzo mili i schodzili z drogi w razie potrzeby, choć starałem się nie przeszkadzać.
Podjazd jest ostry, trzeba przyznać, są momenty zawahania w głowie, ale jak się chce to wszystko da radę. Najgorzej było na samiutkim końcu, ostatnie 5-10m, dużo ludzi i przyznam, że zsiadłem z roweru i wjechałem w drogę na prawo.
Na górze już podziwianie przepięknych widoków, odpoczynek i powrót na dół - niezła terapia wstrząsowa :D
- DST 32.85km
- Teren 30.00km
- Czas 02:34
- VAVG 12.80km/h
- Kalorie 1574kcal
- Sprzęt (nieaktualny) Specialized Stumpjumper FSR Comp
- Aktywność Jazda na rowerze
Wang, Samotnia i Strzecha Akademicka
Niedziela, 4 sierpnia 2013 · dodano: 06.08.2013 | Komentarze 0
Od niedzieli jestem już w Karpaczu. "Bazę" mam w campingu Wiśniowa Polana - swoją drogą polecam, wszystko jest naprawdę zadbane, a dodatkowo mamy do dyspozycji spory basen z ratownikiem :-)
Jak tylko przyjechałem to rozbiłem namiot i wybrałem się do świątyni Wang. Droga przez Karpacz to sam asfaltowy podjazd, idzie przywyknąć. Gdy dojechałem do świątyni, to chciałem jeszcze spróbować podjazdu po kostce, by nie być zaskoczonym podczas niedzielnego wyścigu.
Wbrew pozorom wjeżdżało się całkiem przyjemnie i samo "ciągnęło" do góry by zobaczyć co jest dalej, bo powiem szczerze, że nigdy na Śnieżkę nie wchodziłem, a w Karpaczu byłem za małolata.
Było już późne popołudnie, więc ludzi było bardzo mało, jedynie co jakiś czas ktoś wracał w dół ze szlaku. Droga prowadzi po kostce, kocich łbach, miejscami jest bardzo zniszczona, ale da się spokojnie jechać.
Dojechałem do drogi na Samotnię i tam skręciłem, po krótkim szutrowym podjeździe ukazał się zjazd do schroniska. Samotnia usytuowana jest bajecznie nieopodal Małego Stawu - wygląda niesamowicie.
Kupiłem pamiątkę i pojechałem dalej - do Strzechy Akademickiej. Tam zrobiłem krótki odpoczynek i wróciłem na dół. Jak się okazało dobrze, bo zaraz potem zaczęło padać... i padało całą noc.
- DST 102.13km
- Teren 62.13km
- Czas 05:36
- VAVG 18.24km/h
- Kalorie 3415kcal
- Sprzęt (nieaktualny) Specialized Stumpjumper FSR Comp
- Aktywność Jazda na rowerze
Izery i Harrachov
Piątek, 2 sierpnia 2013 · dodano: 02.08.2013 | Komentarze 3
I planowana wycieczka ze znajomym. Trasa niemal identyczna jak ta ze zlotu, z tym, że tym razem nie pominęliśmy Wysokiego Kamienia - było warto!
Czyli Chatka Górzystów > Orle > Harrachov > Jakuszyce > kopalnia kwarcu > Wysoki Kamień > Zakręt Śmierci > Rozdroże Izerskie > powrót do domu przez Świeradów
Widoki pierwsza klasa, niebo czyste i panorama Gór Izerskich, a następnie Karkonoszy była niesamowita!
- DST 102.58km
- Teren 35.00km
- Czas 05:26
- VAVG 18.88km/h
- Kalorie 3315kcal
- Sprzęt (nieaktualny) Specialized Stumpjumper FSR Comp
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Izerskie - Stóg, Jizerka, Smedava i Singltreki
Czwartek, 1 sierpnia 2013 · dodano: 01.08.2013 | Komentarze 1
Dzisiaj pogoda była idealna, to nie mogłoby być inaczej jak pojechać w góry. Zrobiłem trasę którą planowałem na wczoraj czyli wjazd na Stóg Izerski, później przez Polanę Izerską do Czech i wioski Jizerki, a następnie przez m.in. Smedavę wjechałem na czerwone singltreki i wyjechałem na granicy.
Pogoda ładna, to i więcej ludzi na szlaku, choć też nie tyle co w sobotę czy niedzielę. Pod Stóg podjeżdżało się całkiem przyjemnie, spotkałem kolegę który także tam trenował. Na górze widoki świetne, bo niebo było czyściutkie.
Ze Stogu pojechałem szlakiem na Przełęcz Łącznik, skąd ruszyłem szutrem do Drwali. Stamtąd już sam asfaltowy zjazd na Polanę Izerską i do Chatki Górzystów. Gdzieniegdzie pojawiali się rowerzyści, choć nie było ich tyle co w weekend.
Pojechałem w kierunku przejścia granicznego, do którego prowadzi bardzo przyjemna ścieżka po kamieniach. Tam już przechodzimy przez most i podziwiamy przepiękny krajobraz.
W Jizerce już znacznie więcej ludzi, szczególnie rowerzystów, którzy chętnie zatrzymują się w okolicznych knajpach.
Kilka kilometrów dalej dojeżdżam do Smedavy, gdzie znajduje się chyba najchętniej odwiedzana knajpa w czeskich Izerach.
Obok mamy szlak na jeden z wyższych szczytów Gór Izerskich czyli Jizerę, na pewno tam niedługo pojadę, ale dzisiaj dałem sobie spokój, bo jeszcze jutro planuję dłuższą wycieczkę.
Pojechałem standardowo - w dół do Bilego Potoku, a następnie Hejnic. Niestety jest to sam asfalt, jednak widoki są przednie, góry wyglądają imponująco.
Potem już dojazd do Obri Sud i wjazd na Singltreki, które jak zawsze były jednym z najlepszych punktów wycieczki, uwielbiam po nich jeździć.