Info

Suma podjazdów to 41635 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Lipiec1 - 0
- 2015, Maj1 - 0
- 2015, Kwiecień1 - 6
- 2014, Październik1 - 1
- 2014, Wrzesień2 - 24
- 2014, Sierpień3 - 4
- 2014, Lipiec10 - 36
- 2014, Czerwiec3 - 10
- 2014, Maj10 - 28
- 2014, Kwiecień5 - 19
- 2013, Sierpień6 - 12
- 2013, Lipiec24 - 4
- 2013, Czerwiec21 - 12
- 2013, Maj3 - 4
Maj, 2015
Dystans całkowity: | 51.20 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 03:02 |
Średnia prędkość: | 16.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 58.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1465 m |
Maks. tętno maksymalne: | 192 (95 %) |
Maks. tętno średnie: | 165 (81 %) |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 51.20 km i 3h 02m |
Więcej statystyk |
- DST 51.20km
- Czas 03:02
- VAVG 16.88km/h
- VMAX 58.00km/h
- HRmax 192 ( 95%)
- HRavg 165 ( 81%)
- Podjazdy 1465m
- Sprzęt Czarny Chińczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
Bikemaraton Wałbrzych 2015
Sobota, 23 maja 2015 · dodano: 23.05.2015 | Komentarze 0
A miałem nie pisać teraz relacji, bo dopiero skończyłem robotę, a jutro wstaję bardzo wcześnie, bo jedziemy na Puchar Świata do Novego Mesta oglądać i kibicować polskim zawodnikom na wyścigu :D Cieszę się strasznie, bo nigdy nie byłem na tak dużej imprezie kolarskiej i nie mogę się doczekać :-)
Dzisiaj przejechałem Bikemaraton w Wałbrzychu. Było bardzo fajnie - warunki kapitalne, trasa sucha, ciepło - nie można nic zarzucić. Wynik zależny tylko i wyłącznie od zawodnika i jego sprzętu, bo każdy miał i gdzie wyprzedzać i podjeżdżać i nawet coś tam wykazać się na zjazdach, choć tutaj to raczej tylko szybkością, bo zabrakło jednak trudniejszych fragmentów w dół - w ogóle ich chyba nie było. Za to zjeżdżaliśmy często bardzo szybkimi zjazdami po szutrze lub większych luźnych kamieniach i pewnie trochę osób mogło tam złapać jakąś kontuzję przy większej prędkości.
Strasznie chciałem się pościgać, bo trochę mi już tego brakowało, a i w ostatnich dwóch tygodniach niewiele pojeździłem i miałem wielką ochotę na mtb. Byłem raczej dobrze wypoczęty, noga nieźle kręciła, byłem ciekawy wyniku.
Wyglądało to tak, że pierwszy podjazd poszedłem mocno, wyprzedziłem sporo osób, tętno trzymało się wysoko i było naprawdę fajnie. Zaraz potem zjazd i też szybko, praktycznie bez korków - rewelacja, bo jedzie się na tyle, na ile się potrafi. Nabrałem pewności i czułem, że jest dobrze. Przed I bufetem jednak już mnie lekko przystopowało, krótki podjazd po kamieniach i nie bardzo nogi chciały mi kręcić i nawet zastanawiałem się czy nie skręcić na MINI, bo coś myślałem, że nie dam chyba rady dzisiaj tego mega. Jednak myśli szybko przeszły i już jechało się w porządku. Nogi znowu się rozkręciły i myślę, że jechałem dobrze, bardzo dużo siłowo (co potem też się zemściło), ale dobrze, ciągle do pewnie przodu i ludzi sukcesywnie wyprzedzałem. Na zjazdach jechałem szybko i pewnie, podjazdy dosyć mocno - czułem, że jadę po niezły wynik i nawet byłem pozytywnie zaskoczony, że jak na razie to wygląda to bardzo dobrze.
Jednak dalej nie szło już tak dobrze. Mniej więcej w połowie trasy, może trochę później już lekko osłabłem i jechałem trochę wolniej. To tam jeszcze nie było takie złe. Zaczęły mnie boleć plecy. W sumie czasami mam taki problem, ale dzisiaj to chyba przez źle ustawione siodełko, bo przyszedł mi nowy zacisk sztycy i założyłem to tak na oko i było chyba za wysoko. Bolało coraz mocniej i coraz więcej jechałem na stojąco. Im bliżej końca tym wiadomo coraz bardziej zmęczony, ale plecy coraz bardziej były uciążliwe (odcinek lędźwiowy) i nie mogłem się już doczekać mety. Ostatni długi podjazd męczony masakrycznie, oj czułem jakbym stał w miejscu, a nie jechał. Na szczęście się skończył, ale na zjazdach nie było lepiej - już chciałem tylko metę i się położyć, bo siedząc na siodełku plecy naprawdę przeszkadzały. Ostatnie 9km to kicha, bez przyjemności tylko z tym bólem i pod górę było bardzo ciężko. W końcu dojechałem na metę i wyścig nareszcie się skończył.
Wynik nie taki zły - jestem w miarę zadowolony. Wiem, że można spokojnie jeszcze lepiej, ale plecy mnie strasznie zaniepokoiły, bo na mecie to autentycznie nie mogłem się schylić, nawet zgiąć do połowy albo usiąść i takie totalne spięcie utrzymywało się z godzinę. Nie wiem jak to działało na koniec wyścigu - działała adrenalina, bo bez niej to plecy miałem nieruchome. Z czasem już było coraz lepiej, choć nadal je czuję. Muszę o to zadbać - dobrze ustawić siodło i robić więcej ćwiczeń core stability, bo może o to chodzić. Mam nadzieję, że tylko o to :-)
Ogólnie nie jest źle. W czerwcu będę miał niestety mniej czasu, ale bardzo chciałbym pojechać na BM do Jeleniej Góry, bo to edycja chyba w Rudawach Janowickich i koniecznie chce ją przejechać. Oby w miarę forma się utrzymała przez ten miesiąc, bo na lipiec planuję wrócić do Gryfowa, to bym wtedy porządnie pojeździł po górach i byłoby lepiej w dalszej części sezonu :)
Open: 243 / 628
M2: 67 / 126