Info

Suma podjazdów to 41635 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Lipiec1 - 0
- 2015, Maj1 - 0
- 2015, Kwiecień1 - 6
- 2014, Październik1 - 1
- 2014, Wrzesień2 - 24
- 2014, Sierpień3 - 4
- 2014, Lipiec10 - 36
- 2014, Czerwiec3 - 10
- 2014, Maj10 - 28
- 2014, Kwiecień5 - 19
- 2013, Sierpień6 - 12
- 2013, Lipiec24 - 4
- 2013, Czerwiec21 - 12
- 2013, Maj3 - 4
- DST 54.53km
- Teren 54.53km
- Czas 03:54
- VAVG 13.98km/h
- Kalorie 2384kcal
- Sprzęt (nieaktualny) Specialized Stumpjumper FSR Comp
- Aktywność Jazda na rowerze
Przełęcz Okraj i Pec pod Snezką
Czwartek, 8 sierpnia 2013 · dodano: 10.08.2013 | Komentarze 1
W zamiarze miałem pojeździć lekko, ale w górskich rejonach jest to chyba nie możliwe i w efekcie umęczyłem się strasznie, a do tego napsułem sporo nerwów przez awarie, chociaż widoki były niesamowite.
Ruszyłem rano około 9 na Przełęcz Okraj. Przez okolice Kowar, leśnym długim podjazdem (pewnie wokół Jedlinki) wyjechałem na ostatnie 2km asfaltowego podjazdu na Okraj. Na górze było już sporo turystów, a ja ruszyłem na stronę czeską.
Zjechałem do osady Mala Upa gdzie znajduje się całkiem niezłe schronisko. W czeskich Karkonoszach mamy już do dyspozycji wiele ścieżek rowerowych - w dużej większości asfaltowych.
Jadąc dalej dojechałem do miasteczka Pec pod Snezką które prezentowało się naprawdę ciekawie. Dosyć sporo atrakcji, jakiś park zabaw, stoki narciarskie, w zimie pewnie byłoby lepiej. Zjadłem naleśnika (w Chatce Górzystów są lepsze!), kupiłem pamiątki i ruszyłem w drogę.
Zamiarem było dotarcie do Spindlerovego Mlyna, ale przyznam, że nie przyłożyłem się do układania trasy i nie miałem pojęcia że czeka mnie TAKI PODJAZD. Istny zabójca, cholernie długi i cholernie stromy. Zacząłem go na wysokości 660m, a skończyłem na 1497m! Czyli już na Równi pod Śnieżką. Było bardzo ciężko, a w pewnym odcinku w lesie trochę podprowadzałem, bo brakowało mi sił.
Na górze asfalt już się topił i przyklejał do opony. Gdy dojechałem wreszcie do schroniska - było to Lucni Bouda to zobaczyłem mnóstwo rowerzystów. I to mi się podoba - tam mamy do dyspozycji mnóstwo tras po samych szczytach gór, a u nas... szkoda gadać.
Ruszyłem dalej, chcąc dotrzeć od razu na Przełęcz Karkonoską, ale kurcze zachowałem się głupio i chcąc przeskoczyć rów odprowadzający wodę naskoczyłem oponą na krawędź i oczywiście powietrze z dętki umknęło w mgnieniu oka. Szybka wymiana i po krótkim odcinku to samo... Nie wiem czy nowa dętka była dziurawa, ale załatałem 3 dziurki i pojechałem dalej. Nie na długo, bo znowu powietrze uciekło, a ja nie miałem już ani dętek ani łatek...
Czekało mnie sprowadzanie roweru z Równi pod Śnieżką. Mimo pięknych widoków, nie miałem humoru i trzeba było robić to czego nienawidzę, czyli prowadzić rower. Zszedłem polską stroną na dół - na Polanę. Zaraz potem zobaczyłem innego rowerzystę, który wybierał się do Strzechy Akademickiej. Poprosiłem go o to aby sprzedał mi dętkę i dobiliśmy targu ;-) Zrobiłem co trzeba, choć opona wchodziła cholernie ciężko, miałem wrażenie jakby po tym upale lekko się zbiegła :D
Zjechałem na dół i wreszcie wszedłem pod zimny prysznic - tego mi było trzeba!