Info

Suma podjazdów to 41635 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Lipiec1 - 0
- 2015, Maj1 - 0
- 2015, Kwiecień1 - 6
- 2014, Październik1 - 1
- 2014, Wrzesień2 - 24
- 2014, Sierpień3 - 4
- 2014, Lipiec10 - 36
- 2014, Czerwiec3 - 10
- 2014, Maj10 - 28
- 2014, Kwiecień5 - 19
- 2013, Sierpień6 - 12
- 2013, Lipiec24 - 4
- 2013, Czerwiec21 - 12
- 2013, Maj3 - 4
- DST 79.60km
- Czas 03:08
- VAVG 25.40km/h
- Podjazdy 947m
- Sprzęt szosa
- Aktywność Jazda na rowerze
Grzbiet Kamienicki szosą
Środa, 14 maja 2014 · dodano: 14.05.2014 | Komentarze 2
Po wczorajszym treningu mocy, dzisiaj miała być szosa w tlenie. Miałem zaplanowaną fajną trasę, ale od rana co chwila padał deszcz i już miałem wsiadać na trenażer. Na szczęście tego nie zrobiłem i w końcu wypogodziło się na chwilę, więc wyjechałem szosówkę tam gdzie zamierzałem od rana :-)
Pogoda była bardzo zmienna. W niektórych momentach było mi za gorąco, bo miałem na sobie długie termo i żałowałem, że je ubrałem, a później z kolei robiło się chłodno, kiedy chmury zakrywały niebo i padał lekki deszczyk. W zasadzie było tak przez całą trasę, ale udało się wrócić bez jazdy w ulewie, więc jestem bardzo zadowolony z tego, że dzisiaj wyjechałem :)
Najpierw pojechałem przez Rębiszów i inne wioski do Jeleniej Góry, a tam na głównej skręciłem w prawo w kierunku osiedla Piastów. Od dawna chciałem przejechać się tymi szosami położonymi na wyższym "segmencie" - nad Starą Kamienicą itd. Więc z Piechowic podjeżdżałem na Zimną Przełęcz, bo tak chyba nazywa się to miejsce. Podjazd jest naprawdę niezły, wiedziałem, że jest tam segment w Stravie i nie chciałem być ostatni w klasyfikacji, to musiałem wejść na wyższe tętno, a miałem dzisiaj jeździć głównie w 2 strefie. I tak nie udało się wejść do TOP 10, ale wiem, że przyjadę tam jeszcze nie raz i na pewno pojadę ten fragment mocniej.
Stamtąd asfalt prowadził już bardzo malowniczym fragmentem Grzbietu Kamienickiego przez Kromnów, Chromiec i wcześniej Kopaniec. Nie pamiętam, żebym tam wcześniej był, a bardzo mi się tam spodobało. Dalej już znany mi Antoniów, ładne domy przysłupowe, a potem po podjeździe czekał na mnie już stromy zjazd. Nie rozpędzałem się zbyt mocno, bo osobiście boję się pędzić tak szosówką w dół, hamulce słabe, ta droga na końcu wjeżdża w główną i trzeba się zatrzymać.
Tam już zaczęło znowu lekko padać, pojechałem tym razem przez Kłopotnicę, a następnie Grudzę, przypomniałem sobie przy okazji fajny podjazd, z którego widać pięknie panoramę Gór Izerskich i Karkonoszy - już kiedyś tam byłem, ale było to jakieś 2 lata temu, jak zaczynałem w ogóle przygodę z rowerem.
Robiło się coraz bardziej nieprzyjemnie, ale do domu nie zostało już zbyt wiele, więc się nie smuciłem. Przez Rębiszów i Mirsk wróciłem do domu. Ogólnie to świetna trasa i na pewno jeszcze wiele razy przejadę się tymi asfaltami :)
Komentarze