Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi adhed z miasteczka Gryfów Śląski. Mam przejechane 5212.40 kilometrów w tym 1559.95 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.43 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 41635 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy adhed.bikestats.pl
  • DST 28.25km
  • Czas 01:30
  • VAVG 18.83km/h
  • VMAX 52.20km/h
  • Sprzęt Czarny Chińczyk
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

VIII Memoriał im. Jurka Zawadzkiego w Szklarskiej Porębie

Sobota, 3 maja 2014 · dodano: 03.05.2014 | Komentarze 5

Zgodnie z planem wziąłem udział w wyścigu w Szklarskiej Porębie. Była to dość kameralna impreza z uwagi na pogodę, która znowu nas nie rozpieściła i musieliśmy ścigać się w deszczu i błocie. Jakby tego było mało, to nastąpiło duże ochłodzenie i temperatura była bliska zera stopni, a w wyższych partiach były widoczne ślady śniegu, który spadł w ciągu ostatnich 24h.

Jak przyjechałem na miejsce startu, to był już tam Marcin, którego w końcu poznałem. Później Ariel, także nowy znajomy, a następnie pojawiło się kilka innych znajomych już mi twarzy. Porozgrzewałem się jakieś pół godziny, ale niezbyt mi się chciało, bo przy takiej pogodzie to tylko niepotrzebnie się mokło, a przecież przed nami była jeszcze ponad godzina jazdy w takich warunkach. 

No nic, zbliżała się 12 i stanęliśmy na starcie, obok mnie Marcin i Ariel. Wiedziałem, że nie mam czego tam z przodu szukać, chciałem ten wyścig przetrwać, sprawdzić się w cięższych warunkach i zobaczyć czy powalczę z Marcinem, czy nie :-) Ruszyliśmy i na początku tempo było lekkie i tylko widziałem jak czołówka już odjeżdżała w szybkim tempie. Zaraz nagle ktoś się wywrócił i tylko pomyślałem jak to możliwe, żeby zrobił to tak szybko. Niestety zaraz zrobił to kolejny, który zahaczył o mój rower i musiałem z niego zejść. Szybko go podniosłem i ruszyłem za odjeżdżającymi ludźmi. Coś mi strzelało w łańcuchu i pomyślałem "no ładnie, coś się zepsuło", patrzę na niego, a tam jakieś zawijasy, pokręciłem i zaraz mi spadł. Kurdeeee, ale szybko go założyłem i ruszyłem, ale przez chwilkę byłem całkowicie ostatni! Zaraz ruszyłem najszybciej jak umiałem i wyprzedziłem kilka osób, ale kosztowało mnie to mocnym zapiekiem.

Dalej wyprzedzałem kolejnych, aż zobaczyłem Marcina i chciałem go koniecznie dogonić. Udało mi się to i myślałem, że pojedziemy razem, ale on został więc ruszyłem samemu. Doszedłem do Ewy Duszyńskiej z Votum i jakiegoś zawodnika w koszulce Verge, jechaliśmy razem przez jakiś czas, aż do tego sztywnego podjazdu. Przed nim już trochę zwolniłem, bo nie chciałem tam się wbijać na zadyszce. Wjechałem na niego lekko, myślałem, że będzie spoko, ale zaraz koło mi się uślizgnęło i już szedłem. Razem z Marcinem. Czułem się coraz gorzej i szło mi się słabo, co jakiś czas wsiadając na rower, ale nie była to przyjemna jazda. Była to dla mnie taka droga męki. Strasznie wolne tempo, tylko ból w nogach i czekanie na upragniony koniec.

W końcu pojawił się szczyt tego podjazdu i wiedziałem, że teraz będzie można trochę pocisnąć. Marcin był przede mną, ale daleko mi nie odjechał. Wyprzedziliśmy jakąś grupkę i wjechaliśmy na kolejny, ale już lżejszy podjazd. Choć on wcale nie jest jednak lekki... Jak widzę szeroką drogę to wydaje mi się, że jest to lekki podjazd, ale teraz widzę, że nachylenie nie było małe, dlatego jedzie się tam tak ciężko. Jechaliśmy trochę z zawodnikami Jamy Wałbrzych, ale w końcu im uciekliśmy i czekał nas kolejny, tym razem długi zjazd. Wiedziałem, że Marcin mi ucieknie, ale nawet go nie goniłem. 

To nie był dla mnie taki zjazd jak na objeździe trasy. Zawsze staram się dokręcać, ale obawiałem się tych mostków i przed nimi mocno hamowałem, nie wiem czy dobrze, bo później miałem wrażenie, że jednak przyczepność jest dobra. Może lepiej było nie objeżdżać tej trasy, to bym jechał tam najszybciej jak się da i wcale nie wywrócił :-) No, ale nic, zjechałem na dół, ale po Marcinie ani śladu, zjechałem na drugą rundę i niestety nie widziałem nikogo ani z przodu, ani z tyłu, a cisnąłem dosyć szybko.

W końcu na prostej ukazał się Marcin wraz z dwoma zawodnikami. Widziałem, że się do nich zbliżam, ale w pewnym momencie Marcin dał im zmianę i znowu nie mogłem ich dogonić. W końcu powiedziałem sobie, że muszę ich dogonić przed podjazdem i tak zrobiłem. Kilka razy stawałem na pedałach i bardzo się starałem żeby ich doścignąć. Udało się i przejąłem inicjatywę jadąc pierwszy. Jednak oni się mnie uczepili, a ja nie miałem sił żeby się urwać. W końcu dałem za wygraną, przed podjazdem znowu nie chciałem się zadyszeć i jechałem wolniej, a oni mnie prześcignęli. 

Podjazd to znowu droga męki dla mnie, jechało się tak samo fatalnie jak przy I rundzie, ale jakoś minęło. Na końcu prześcignąłem Marcina, a ci dwaj zawodnicy już dawno nam uciekli. Na zjeździe zjechaliśmy żwawo i rywalizacja między Marcinem, a mną miała rozstrzygnąć się na drugim podjeździe. Powiem szczerze, że nie patrzyłem na to w ten sposób, myślałem, że będziemy współpracować, żeby może kogoś dogonić, ale nikogo na horyzoncie nie było, a ja nie miałem już sił. Marcin jechał cały czas z przodu i choćbym chciał to nie miałem jak dać mu zmiany. Czułem już przemarznięte nogi i dłonie, nie mogłem doczekać się już końca. Marcin jakby lekko zwolnił, a ja myślałem, że dam mu zmianę, ale on się jednak ze mną ścigał i nie dał mi siebie wyprzedzić, a ja odpuściłem, bo nie miałem sił. 

Na zjeździe wiedziałem, że nie dam mu rady. Chciałem tylko bezpiecznie dojechać do mety i żeby nikt inny mnie nie wyprzedził. Na mostkach znowu hamowałem. Najgorsze jednak było to, że nie założyłem okularów i bloto z piaskiem uderzało mi po oczach i widziałem trasę kątem oka. To nie był szybki przejazd, tylko taki żeby to spokojnie zjechać :) W końcu była już prosta, potem jakby techniczny fragment i widać było już metę. Umykał mi tam Marcin, chciałem mieć do niego niewielką stratę, ale jeszcze pomyliłem trasę do mety, szybko zawróciłem i pojechałem właściwą ścieżką i zakończyłem ze stratą 40 sekund do Marcina.


zdjęcie dzięki Marcina żonie :)



Ogólnie wynik jak na mnie to w porządku. Ukończyłem 29/43 sklasyfikowanych zawodników (+6 którzy nieukończyli). Było sporo ludzi, którzy trenują od kilku lat w klubach i póki co nie mam szans się z nimi równać.

Na pewno muszę wymienić jak najszybciej napęd - może wystarczy sama kaseta, może łańcuch, a może jeszcze zębatki w korbie, bo jest coraz bardziej uporczywy i strzela co chwila, a to strasznie przeszkadza na podjazdach. Po maturach przerzucę jeszcze trochę sprzętu ze Speca do tego chińczyka - hamulce i manetki i będzie na pewno wygodniej. 

Jednak przede wszystkim trzeba pracować nad formą. Jutro jak będę na siłach to pojadę lekko szosą do Jeleniej na Paradę Rowerów. Natomiast od przyszłego tygodnia rozpoczynam kolejny etap czyli Rozbudowę I w moim treningu i jazdy będą coraz ciekawsze. Za tydzień Zdzieszowice, więc tam nie spodziewałbym się postępu, ale w Wałbrzychu może być już lepiej ;-) 

Miejsce: 29/43 (mężczyźni); 31/47 open


Kategoria Wyścigi



Komentarze
zorro
| 20:17 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Ja dlatego zrezygnowałem ze wszystkich rozpraszaczy typu okulary, mp3 i innych. Już wiele razy próbowałem takich gadźetów używać i bez sukcesów.
birdas
| 19:44 sobota, 3 maja 2014 | linkuj No tak ... to była z naszej strony już wegetacja. Gdyby było jeszcze jedno okrążenie to wygrałby ten, który by dalej dojechał, a nie ten, który pierwszy przekroczył linię mety. ;)
adhed
| 19:39 sobota, 3 maja 2014 | linkuj nie no wiem, że na końcu zmiany nic by nie dały ;P Tylko to też nie było takie ściganie jak robią to w topie, bo obaj mieliśmy już mało sił i byle dojechać do końca hehe ;P Ja nie dałem rady jechać szybciej od Ciebie :-)
birdas
| 19:30 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Aha ... w miejscu które zająłeś uwzględnij jeszcze kobiety (dwie co Cię wyprzedziły i te którym się to nie udało) :)
birdas
| 19:15 sobota, 3 maja 2014 | linkuj Ja miałem okulary ale po pierwszym zjeździe ściągnąłem - dokładnie wtedy kiedy mnie wyprzedzałeś. Wszyscy dookoła jechali bez okularów - one były cały czas zaparowane i zawalone błotem. Widoczność zerowa pomimo prób ich przecierania.

Gdy Ariel mi odjechał to moim celem stałeś się Ty :) Na ostatnim podjeździe nie byłem zainteresowany żadnymi zmianami itp. bo i tak by nic to nie dało. Ani Ty, ani ja nie bylibyśmy w stanie wykrzesać z siebie więcej niż to zrobiliśmy. Do zawodnika przed sobą straciłem tylko 16 sekund, ale też teraz nie widzę szans gdzie moglibyśmy to nadrobić. Pewnie na 50-100 metrów przed metą ten przede mną (widząc mnie za sobą) i poszedłby w trupa więc 16 sekund to dalej byłoby zbyt mało. Zresztą nie mieliśmy żadnego kontaktu wzrokowego z nikim przed nami od wielu kilometrów ... .

Za moment wyślę Ci na maila jeszcze kilka fotek :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa eciwk
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]