Info

Suma podjazdów to 41635 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Lipiec1 - 0
- 2015, Maj1 - 0
- 2015, Kwiecień1 - 6
- 2014, Październik1 - 1
- 2014, Wrzesień2 - 24
- 2014, Sierpień3 - 4
- 2014, Lipiec10 - 36
- 2014, Czerwiec3 - 10
- 2014, Maj10 - 28
- 2014, Kwiecień5 - 19
- 2013, Sierpień6 - 12
- 2013, Lipiec24 - 4
- 2013, Czerwiec21 - 12
- 2013, Maj3 - 4
- DST 47.39km
- Czas 02:15
- VAVG 21.06km/h
- VMAX 39.60km/h
- Temperatura 6.0°C
- HRmax 181 ( 89%)
- HRavg 162 ( 80%)
- Podjazdy 345m
- Sprzęt Czarny Chińczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
Bikemaraton Miękinia 2015
Sobota, 18 kwietnia 2015 · dodano: 18.04.2015 | Komentarze 6
Pierwsze zawody w tym roku wyszły słabo, ale zanim je opiszę, to przybliżę nieco sytuację "treningową". Nie mogę powiedzieć, że się obijałem tej zimy, bo przez całą przerwę od ścigania sport był cały czas obecny - siłownia, bieganie i rower w lepszą pogodę. W zimie nawet były chęci na jazdę, ale przez cały ten okres robiłem spokojne jazdy lekkim tempem, bo to po prostu najprostszy trening, nie chciało mi się ani zaginać, ani układać jakiegoś planu, a jeździłem z myślą, że baza zawsze się przyda. Dopiero przyjeżdżając do Gryfowa jeździłem nieco mocniej na podjazdach, ale spadek formy był widoczny.
Ostatnio miałem słabszy okres z jazdą, bo były i problemy z rowerem - szosą i pogoda też nie zawsze dopisywała i marzec wypadł ogólnie blado. Powiem szczerze, że czułem, że jest bardzo słabo z formą, ale podczas Wielkanocy znacznie poprawiłem sobie humor, bo zaginając się na podjazdach, które tak samo pokonywałem mocnym tempem w zeszłe wakacje, o dziwo czasy były podobne, a niektóre i nawet lepsze. Także poczułem, że jednak jest potencjał i forma może szybko wrócić. Tak teraz patrzę, to ten pierwszy tydzień kwietnia był najbardziej obfity w kilometry odkąd używam Stravy w ogóle (392). Zrobiłem trochę dobrych treningów, ale już w weekend brakowało mi energii i w sobotę, jak i niedzielę mnie odcinało i wracałem zajechany. Może zabrakło regeneracji albo jakichś przemyślanych jazd w tym obecnym tygodniu, ale tak czy siak mocy dzisiaj nie było.
-------------------------------------------------------------------------------------
Dzisiaj było zimno, ale w czasie jazdy tego nie czułem i pogoda jak najbardziej jednak dopisała, bo warunki na trasie były dobre. Zaraz po starcie już złapałem mały defekt, bo kurcze coś mi strzeliło z linką od przedniej przerzutki jak chciałem wrzucić wyższy bieg. Przerzutka przestała reagować i łańcuch nie schodził ani na dół ani w górę i został mi tylko środkowy blat. Dobrze, że środkowy, bo ten był najbardziej potrzebny.
Od początku jechało mi się jakoś tak nijako. Nie było mocy na mocniejsze depnięcie, jechałem swoim tempem, co jakiś czas mnie ktoś wyprzedzał, a ja nie mogłem utrzymać koła. Jedynie na prowizorycznych podjazdach albo ścieżkach gdzie było więcej piachu to albo zbliżałem się do ludzi albo coś i wyprzedziłem, ale niewiele. Jechało mi się nieprzyjemnie, bo jak nie ma mocy, to tak jest, ale dochodziło do tego to, że amortyzator mi w ogóle nie pracował i wszystko szło we mnie. Nie działa mi blokada amora i niedawno napompowałem go mocno, żeby był sztywny, ale to jest błąd, bo po terenie jeździ się bardzo niewygodnie, ciśnienie w oponach też pewnie za duże, trudno.
Zaczęły się single i nagle ludzie tak zwolnili, że szok. Już na początku chciałem wyminąć grupkę bokiem, ale zrypałem sprawę i sam zahaczyłem o kogoś - wywróciłem się i tyle z wyprzedzania. Musiałem postać dobrą minutę, bo wszystko mnie nawalało i nie było jak jechać. Ból puścił i pojechałem dalej, a wyprzedziło mnie kolejnych wiele osób. Już straciłem motywację, coś tam próbowałem wyprzedzać, ale po prostu było jak na wycieczce. W niektórych momentach tylko raz na jakiś czas zakręciłem pedałem, bo trzeba było czekać aż ruszą się ci przede mną. Nie wiem jak to działa, ale kiedy potem single zamieniały się w normalne szerokie drogi, to już nie jechali tak wolno tylko mi uciekali i tak to wyglądało. Potem już nie miałem chęci do jazdy, czekałem tylko na koniec i posuwałem się do przodu ślamazarnym tempem, bo nie potrafiłem jechać szybciej.
Ogólnie słabo to wyszło. Będę musiał zastanowić się jak to dalej jeździć, żeby forma wróciła albo i się poprawiła. Poprzedni tydzień dał mi na pewno prognostyk, że można śmiało zbudować dobrą jak na mnie formę i nie jest wcale tak źle. Dzisiaj poszło słabo, ale to pierwszy wyścig i przyczyn może być wiele. Czekam na jakiś górski maraton, a do tego czasu zobaczę jak i gdzie będę jeździł, bo Zdzieszowice raczej odpuszczę.
Gratulacje dla Bartka za świetny wynik i widzę, że Ariel też bardzo ładnie pojechał - ładnie Panowie ;)
Komentarze