Info

Suma podjazdów to 41635 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Lipiec1 - 0
- 2015, Maj1 - 0
- 2015, Kwiecień1 - 6
- 2014, Październik1 - 1
- 2014, Wrzesień2 - 24
- 2014, Sierpień3 - 4
- 2014, Lipiec10 - 36
- 2014, Czerwiec3 - 10
- 2014, Maj10 - 28
- 2014, Kwiecień5 - 19
- 2013, Sierpień6 - 12
- 2013, Lipiec24 - 4
- 2013, Czerwiec21 - 12
- 2013, Maj3 - 4
- DST 61.22km
- Czas 03:11
- VAVG 19.23km/h
- Podjazdy 1188m
- Sprzęt Czarny Chińczyk
- Aktywność Jazda na rowerze
Deszczowe Góry Izerskie
Sobota, 21 czerwca 2014 · dodano: 21.06.2014 | Komentarze 6
Ostatnio nic nie pisałem, ale to nie znaczy, że nie jeździłem, bo nadal regularnie trenuję, tylko nie chciało mi się opisywać nudnych tras, bo takie ostatnio głównie u mnie były.
Lubię weekendy, bo praktycznie zawsze jadę wtedy rowerem w góry na dłuższą trasę, a takie właśnie są moimi ulubionymi. Rano pogoda była średnia, zapowiadano przelotne opady, ale byłem już "głodny" roweru i koniecznie chciałem pojechać w góry.
Start spod granicy w Czerniawie, zaraz potem ostry podjazd na parking nad dolną stacją gondoli i szuterek w górę jak na Bikemaratonie. Coś czułem, że nogi dzisiaj były nawet "świeże" i jechało mi się bardzo przyjemnie. Zaraz potem asfalt i start podjazdu pod Stóg, a konkretniej to pod przełęcz Łącznik, bo jechałem dzisiaj tak jak lecą tędy maratony. Minąłem jakąś parę na rowerach, a z nieba zaczął padać deszcz. Na podjeździe było mi jednak tak gorąco, że nawet nie myślałem, żeby zawracać, bo dzisiaj nastawiłem się na ogólnie jazdę w lekkim deszczu, a niezbyt mi przeszkadzał.
Podjazd szedł żwawo, ale coraz bardziej padało, choć widać było momentami czyste niebo, więc czekałem aż tylko przestanie spadać deszcz. Tak też się stało, a ja kręciłem kolejne metry w górę. Już ostatnie rozwidlenie, ja pojechałem prosto i znak na asfalcie, że zostało 500m do końca. Fajnie szybko poszło. Szybciej niż na maratonie we wrześniu 2013, a nie czułem się taki zmęczony, więc idzie coraz lepiej.
Potem szuter do Drwali, a stamtąd zjazd na Polanę Izerską. Wszedłem do Chatki Górzystów, założyłem buffa na uszy i pojechałem dalej. Nogi dobrze podawały, jechało mi się bardzo przyjemnie, a odcinek do Orlego bardzo lubię. Tam króciutki przystanek, zrobiło się jakoś cieplej, to ściągnąłem buffa i obrałem kurs na Harrachov. Znowu zaczynało padać, ale jechałem dalej. Ten odcinek jest też bardzo przyjemny. Na przejściu granicznym się napiłem, swoją drogą co chwila widziałem jakichś rowerzystów mimo nieprzyjemnej pogody.
Zjechałem do PKP Harrachov i stamtąd szukałem szlaku do Jizerki, bo wiem, że jakiś jest, ale nigdy stamtąd bezpośrednio nie jechałem (kiedyś jechałem na około przez asfalt ale to bez sensu na MTB). Znalazłem, bo wszędzie są fajne mapki i ruszyłem w drogę. Szlak czerwony był bardzo fajny, po korzeniach, w lesie, momentami bardzo stromy, no i te nieprzyjemne wypusty czy co to było. Czesi mają w tej okolicy takie usypane jakby "wały" - nie wiem jak to nazwać, ale źle się to przecina rowerem. Wyjechałem przy mostku i już poznałem trasę, bo jechałem tamtędy na początku wiosny.
Teraz kilka kilometrów asfaltu w stronę Bukovca, a potem coraz bardziej w górę, w końcu ten szczyt ma ponad 1000m n.p.m. a szlak prowadzi niemal obok samego szczytu. Końcówka naprawdę stroma, ale wjeżdżało mi się bardzo przyjemnie, bez przystanków.
Niestety jak wyjechałem nad Jizerką, to zaczęło porządnie padać, zjechałem do tej malutkiej wioski i cóż... zostało tylko jechać dalej wg planu.... A padało i było zimno i bardzo nieprzyjemnie. Zobaczyłem na temperaturę i poniżej 6 stopni C, a to niewiele.
Pojechałem nowym dla mnie czerwonym szlakiem, który miał mnie zaprowadzić do Hubertki. Planowałem wracać singlami na granicę, ale że byłem już cały przemoczony, to chciałem jak najszybciej wrócić do auta, ale ta wizja była jednak jeszcze odległa, bo po przejechaniu kilku kilometrów nie wiedziałem gdzie jestem :D
Pech chciał, że mapa w Garminie też mi nie działała. Padało już mocno, było cholernie zimno, a ja nie wiem gdzie się znajduję. Minąłem kilka rozwidleń, ale zawsze wybierałem tę w lewo, bo tak czułem, że tam trzeba jechać w kierunku Hubertki. Jechałem po jakichś szczytach, jakby świeciło słońce, to mogłoby być tam naprawdę super.
Doszedł jeszcze jeden problem - amortyzator chyba wypuścił mi powietrze i stracił skok... No to ładnie, ciekawe co teraz zrobię, przez single już na pewno nie wracam, bo jeszcze coś się stanie (w sumie nie wiem co może się stać jak go dobiję), a skoku nie było już prawie w ogóle... Robiłem ostatnio serwis amorka i chyba zrobiłem go źle :D
Było okropnie, ale ciągle tylko myslałem, że mogłoby być gorzej... Np. jakaś burza - to dopiero miałbym przechlapane, bo nie byłoby gdzie się schować :-) Jechałem, jechałem i pojawiły się oznaczenia szlaków, do Hubertki 10km więc coś wcześniej chyba lekko pochrzaniłem, bo powinno być krócej. No, ale nic, pojechałem dalej, bo co mi zostało.
Mijałem już jakichś turystów więc zawsze raźniej. Minąłem w końcu znak z "0,5km w prawo na Smrk" więc już mniej więcej wiedziałem gdzie jestem - gdzieś lekko pod Smrkem. Zrobiłem zdjęcie i ruszyłem dalej.
Po asfalcie już poznałem tę drogę, kiedyś zjeżdżałem tędy ze Smreka, na jesieni, ale wtedy byłem w kurtce i było mi na pewno cieplej :)
W końcu dojechałem do rozwidlenia gdzie zjeżdża się na singla do Hubertki. Ja zadowolony, bo single już odpuściłem, a do granicy już niewiele, praktycznie tylko z górki :) Zjechałem tym stromym asfaltem w dół, gdzie zawsze się na single podjeżdża, a na granicę wjechałem ostatnim króciutkim singlem.
W nagrodę na ostatnim zakręcie coś mi się koło uślizgnęło. Myślę - no ładnie... I faktycznie - dętka przebita, powietrza nie ma, ale tyle dobrze, że do auta zostało z 50m :-) Chciałem biec, ale jak zacząłem, to miałem tak zmarznięte nogi, że ledwo szedłem haha :)
Po takich trasach docenia się suche ubrania i dach nad głową haha :) Trasa jest super, tylko żeby pogoda była nastepnym razem jak trzeba!
Komentarze
To w sumie w czym był problem w kwestii nawigacji ? Ja u siebie nie mam mapy Czech, ale jak rozmawialiśmy ostatnio to Ty taką mapę miałeś mieć więc nie powinno być problemu.
Ogólnie sporo przygód jak na 3 godziny jazdy.